poniedziałek, 5 listopada 2012

Staruszek świętował.

Określenie „stary”  w Armenii ma nieco inne znaczenie niż w Polsce. Gdy raz podczas opowiadania o sobie wspomniałam, że w mojej miejscowości znajduje się stary kościół, zostałam obdarzona zdziwionym spojrzeniem i usłyszałam pytanie, zmuszające mnie do podania wieku tej budowli. „XV wiek” pochwaliłam się. „Przed naszą erą?”- znowu zdziwienie rozmówcy… „Nie, skądże?! Naszej ery!” „To jaki on stary? Stare to są ruiny Zvartnots, bo mają ponad 1300 lat, a nie coś co jest z XIV wieku”.

Nieprzyjemna to była rozmowa, bynajmniej z mojego punktu widzenia, ale od tamtej pory już przywykłam, że dla Ormian stare to jest coś, co ma więcej niż X wieków.  Nie przeszkodziło mi to jednak zmieszać się, gdy chodziło o wiek Erywania...
 Spotkanie z chłopakami z Krakowa, o którym wspominałam też tutaj, miało się odbyć przy fontannach na głównym placu Erywania – Placu Republiki. Warunki tam panujące nie były zbyt sprzyjające, bo trwały przygotowania do „urodzin Erywania”. Gdy przemierzałam plac, by dojść do fontann mignęła mi przed oczami gotowa już scena, z trzema tłustymi liczbami – rokiem powstania miasta, rokiem obecnym i podsumowaniem ile to łącznie lat ma już Erywań. Zbytniej uwagi na liczby jednak nie zwróciłam, bo nie miałam na to czasu – i tak już byłam spóźniona. Dlatego też, gdy chłopacy spytali się mnie, które urodziny świętuje armeńska stolica bez namysłu rzuciłam 2794, ale o mało co nie ugryzłam się w język słysząc, jak bezsensownie to brzmi, chłopacy też się zdziwili. Zawstydzona tym, że wygaduję takie bzdury, przyznałam się, że nie mam pojęcia i wspólnie postanowiliśmy sprawdzić to przy jakiejś okazji. A owa nadarzyła się dopiero pod koniec naszego spotkania, gdy odprowadziłam chłopaków z powrotem na plac.
„Patrz miałaś rację!” – krzyknął zdziwiony Michał, a mi w tym momencie przysłowiowa szczęka opadła. Tak, Erywań ma już 2794 lata. Liczy się to od roku 782 p.n.e, kiedy to król Uratu Argishti I wybudował twierdzę Erebuni (już niedługo się tam wybiorę ;)). 
Sami zatem widzicie, że Erywań miał co świętować i to świętować hucznie! W całym mieście było kilka scen, gdzie odbywały się koncerty z muzyką zagraniczną, a na głównym placu występowały gwiazdy bardziej znane ormiańskiej publiczności.

W tym miejscu chciałabym pozdrowić mojego mentora i całą organizację – nikt nie raczył mi (i Martinowi) wspomnieć o całym wydarzeniu, więc dowiedziałam się o nim, dopiero dzień przed. Nie zdążyłam się nawet dokładnie dowiedzieć, co? kiedy? i jak? , toteż cały dzień po prostu się błąkałam, licząc na to, że trafię gdzieś na jakiś fajny koncert.

Zanim jednak zaczęłam się rozglądać za koncertami, sfotografowałam radosnych Ormian chodzących ulicami, które zostały zamknięte dla samochodów. Czasami miałam wrażenie, że możliwość takiego chodzenia sprawia im większą radość, niż reszta urodzinowych atrakcji. Mnóstwo było młodych ludzi, którzy jeździli na rolkach z flagami Armenii, czy robiących sobie zdjęcia siedząc na ulicy lub w innych dziwnych miejscach.

Wiele miejsc było też przystrojonych balonami, czy lampeczkami, było więc trochę świątecznie... ;)

Martin wylądował na koncercie muzyki rokowej i nieźle się wyskakał, a ja ruszyłam na plac przy operze w nadziei, że tam będzie działo się coś fajnego, co nie jest muzyką armeńską.
Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam tłum ludzi bujających się w rytm jakieś znanej mi francuskiej piosenki . W sumie to się nie zdziwiłam, że ktoś śpiewa cover francuskiego artysty, bo Ormianie fascynują się tym krajem, zdziwiłam się za to, że wychodzi on tak dobrze. Gdy dopchałam się już do miejsca z „dziurą” pomiędzy głowami, zorientowałam się, że tą piosenkę śpiewa sama In Grid, niegdyś znana również w Polsce. Nic więc dziwnego, że śpiewanie jej własnych piosenek dobrze jej wychodziło. ;) Muszę przyznać, że Ingrid bardzo się starała, by jej koncert sprawił frajdę – tańczyła jak szalona, mówiła coś trochę po rosyjsku, a nawet zapraszała na scenę osoby z widowni.  Ludzie naprawdę się dobrze bawili, łącznie ze mną, gdy zagrali "Tu Es Foutu” - hit któryś tam wakacji. :D

Scena, pomnik i opera. ;)
Po francuskich klimatach ruszyłam na największy plac, gdzie miały występować największe gwiazdy muzyki armeńskiej i rosyjskiej. W sumie, to chciałam tylko zrobić zdjęcia tłumowi, bo z góry wiedziałam, że dobra zabawa mnie tam nie czeka – przecież ja nie znam wielu piosenek armeńskich.
Zapomniałam jednak, że znam sporo rosyjskich ( zwłaszcza od kiedy mieszkam w Armenii^^), co chwilę więc słyszałam coś znanego. Np. tąpiosenkę, która jest niegasnącym hitem od kilku lat. ;)) Także troszkę tam zabawiłam.

A tłum na Placu Republiki wyglądał tak:
Jeśli się dobrze przyjrzycie, to zobaczycie na scenie tancerki z pióropuszami. ^^

Całej imprezie oczywiście towarzyszyła niezliczona ilość fajerwerków i mnóstwo konfetti wystrzeliwanego w niebo. Także miałam ciekawie ozdobione włosy. ;)

7 komentarzy:

  1. Haha genialne. Każdy Kanadyjczyk dostałby zawału słysząc, że miasto ma prawie 3000 lat :)
    Tutaj (w zachodniej Kanadzie) z kolei wszystko co ma powyżej 100 jest już wiekowe i historyczne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hyhy! Nie miałam pojęcia, że w Kanada to taka młódka. ;))

      Usuń
  2. Świetnie się czyta Twoje relacje :) siedzę z twarzą w ekranie i wielkim żalem, patrząc na rzucone na biurku repetytoria maturalne. Jeszcze pół roku.

    Właśnie, powiedz jak to jest z EVS, jeśli znajdę organizację wysyłającą, oni mi pomogą jakoś? Jaką mam pewność, że moje zgłoszenie będzie przyjęte, w sensie projekt będzie pozytywnie rozpatrzony. Bo nie wiem, na ile mogę liczyć :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa! Dasz radę! Jeszcze niedawno ja byłam w takiej sytuacji, dobrze pamiętam, jak ciężko mi było się uczyć - wolałam marzyć o podróżach. :)

      Co do Twojego pytania, to trudno mi odpowiedzieć. Organizacja wysyłająca powinna załatwić za Ciebie wszystkie formalności związane z pisaniem projektu itp. Szukaniem interesującego Cię projektu i organizacji przyjmującej musisz jednak zająć się sama. Pewności nigdy się niestety nie ma. Chociaż słyszałam opinie, że naprawdę trzeba się bardzo postarać, żeby wniosek został odrzucony. Ja sama czekałam na odpowiedź jak na szpilkach - postawiłam wszystko na jedną kartę, zrezygnowałam ze studiów na które się dostałam, bo nie miałam jeszcze odpowiedzi co dalej z moim projektem. Jak widać, szczęście mi dopisało. :) Osobiście radziłabym Ci jak najszybciej znaleźć organizację i zacząć pracę nad projektem, tak, by zdążyć złożyć wniosek do 1 lutego. Wtedy do maja powinnaś mieć odpowiedź i nie będzie to tak bardzo kolidowało z decyzją o studiach. Jestem do usług w razie kolejnych pytań. :)

      Usuń
  3. dajanko, dobrze, że nie dowiedziałaś się o urodzinach dzień po :-)
    Wygląda na fajną imprezkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, słuszna uwaga. Już mi przeszła złość. :))

      Usuń
  4. No tak, wiele zależy od punktu odniesienia.
    Imprezowanie również. :)

    OdpowiedzUsuń

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...