środa, 7 listopada 2012

Witam cię jesień! Miło, że wpadłaś!

Do Armenii przyleciałam 3 września… Czyli zaraz po tym, jak w Polsce skończył się sierpień – ostatni z dwóch wakacyjnych miesięcy… które spędziłam na wyczekiwaniu słonecznych dni i marzeniu o kąpielach w naszych mazurskich jeziorach… Jak nietrudno się domyślić tu czekało na mnie słońce łatwo więc straciłam orientacje w czasie i przeżywałam upragnione  lato. Kąpiel w Jeziorze Sevan, wejście na Aragats, po którym z twarzy schodziła mi skóra – to niektóre z szaleństw, które możliwe były dzięki wspaniałej pogodzie, rzadko ostatnio widywanej w mojej północnej części Polski. Co więcej, gdy wyjeżdżałam z domu, żegnały mnie ogórki, jeszcze niezbyt smaczne jabłka, ostatnie śliwki, a pomidorów w tym roku prawie wcale w naszym ogrodzie nie było… tu natomiast raj! Owoców „skolka udobna”, warzyw jeszcze więcej – atmosfera lata mnie nie opuszczała. Aż tu nagle pewnego dnia Armine pyta się mnie, czy mogę z nią pojechać na przedstawienie Gora, bo potrzebują kogoś do robienia zdjęć...



-„Robić zdjęcia? Mogę zawsze i wszędzie! Tylko co to za przedstawienie?”
- „ Dzieci będą recytować wiersze o jesieni” – odpowiedziała Armine
-„O jesieni? Jak to? Przecież mamy dopiero ... (chwila na zastanowienie) PAŹDZIERNIK!” – zaczęłam z uśmiechem, a skończyłam ze zdziwioną miną. Czas zleciał mi tak szybko – od poniedziałku do piątku praca, w weekendy wycieczki. 
Ciągle coś się działo, nie miałam czasu zastanawiać się jak teraz wygląda moja rodzinna miejscowość. Czy już po wykopkach? Czy mama już ubiera cieplejszy płaszcz? Słońce uderzyło mi do głowy, jeszcze trochę i przegapiłabym Wszystkich Świętych, kto wie może i Mikołajki? 

Na szczęście już się trochę ochłodziło, czasami pokropi jakiś deszcz, a ja wracam do rytmu życia, dyktowanego porami roku. Jesień zawsze była dla mnie znakiem, że czas brać się za swój własny rozwój i pozbyć się letniej beztroski. Już przywykłam do Armenii, już minęły dni kiedy wszystko było nowe i nieznane i nastały dni, kiedy mam więcej pomysłów niż mogę zrealizować.

Na mój klubik angielskiego chce chodzić więcej dzieci niż śmiałabym przypuszczać. Muszę stworzyć drugą grupę, bo dzieci mają różne wymagania. Do tego klubik wyszywania 2 razy w tygodniu i kilku dorosłych, którzy również chcą poznać podstawy angielskiego. Dużo pracy, dużo przygotowywania materiałów. Ale w końcu po to nadchodzą dłuższe wieczory, żeby nie chciało się wędrować po mieście. ;)

A „zdjęcia na dzisiaj” zostały zrobione podczas Gorowego przedstawienia, na którym to biedaczek się popłakał. Dzięki nim macie okazje poznać moją "host rodzinę" . :)

Armine z Gorem przebranym za Słońce. Niestety, na wszystkich zdjęciach Armine ma zamknięte oczy. :)
Tata Lyovik z małym Narekiem
Urocza tancerka rozpoczynająca przedstawienie.
Podczas hymnu szkoły - wszyscy łącznie z widownią musieli stać. :)
Lyovik zabawiający niezadowolonego z przedstawienia Nareka. ;)
Na koniec zasmucone jabłuszko.

2 komentarze:

  1. Urocze dzieciątka! Cieszę się, że nie tylko mi tak czas zasuwa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z przyjemnością przyznaję Ci wyróżnienie :)
    http://magnolia0joaskaphotography.blogspot.com/2012/11/wyroznienie-liebster-blog.html

    OdpowiedzUsuń

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...