Nieprzyjemna to była rozmowa,
bynajmniej z mojego punktu widzenia, ale od tamtej pory już przywykłam, że dla
Ormian stare to jest coś, co ma więcej niż X wieków. Nie przeszkodziło mi to jednak zmieszać się, gdy chodziło o wiek Erywania...
Spotkanie z chłopakami z Krakowa, o którym wspominałam
też tutaj, miało się odbyć przy fontannach na głównym placu Erywania – Placu
Republiki. Warunki tam panujące nie były zbyt sprzyjające, bo trwały
przygotowania do „urodzin Erywania”. Gdy przemierzałam plac, by dojść do
fontann mignęła mi przed oczami gotowa już scena, z trzema tłustymi liczbami –
rokiem powstania miasta, rokiem obecnym i podsumowaniem ile to łącznie lat ma
już Erywań. Zbytniej uwagi na liczby jednak nie zwróciłam, bo nie miałam na to
czasu – i tak już byłam spóźniona. Dlatego też, gdy chłopacy spytali się mnie,
które urodziny świętuje armeńska stolica bez namysłu rzuciłam 2794, ale o mało
co nie ugryzłam się w język słysząc, jak bezsensownie to brzmi, chłopacy też
się zdziwili. Zawstydzona tym, że wygaduję takie bzdury, przyznałam się, że nie
mam pojęcia i wspólnie postanowiliśmy sprawdzić to przy jakiejś okazji. A owa
nadarzyła się dopiero pod koniec naszego spotkania, gdy odprowadziłam chłopaków z powrotem na plac.
„Patrz miałaś rację!” – krzyknął zdziwiony Michał, a mi w
tym momencie przysłowiowa szczęka opadła. Tak, Erywań ma już 2794 lata. Liczy
się to od roku 782 p.n.e, kiedy to król Uratu Argishti I wybudował
twierdzę Erebuni (już niedługo się tam wybiorę ;)).
Sami zatem widzicie, że
Erywań miał co świętować i to świętować hucznie! W całym mieście było kilka
scen, gdzie odbywały się koncerty z muzyką zagraniczną, a na głównym placu
występowały gwiazdy bardziej znane ormiańskiej publiczności.
W tym miejscu chciałabym pozdrowić mojego mentora i całą
organizację – nikt nie raczył mi (i Martinowi) wspomnieć o całym wydarzeniu,
więc dowiedziałam się o nim, dopiero dzień przed. Nie zdążyłam się nawet
dokładnie dowiedzieć, co? kiedy? i jak? , toteż cały dzień po prostu się
błąkałam, licząc na to, że trafię gdzieś na jakiś fajny koncert.
Zanim jednak zaczęłam się rozglądać za koncertami,
sfotografowałam radosnych Ormian chodzących ulicami, które zostały zamknięte
dla samochodów. Czasami miałam wrażenie, że możliwość takiego chodzenia sprawia
im większą radość, niż reszta urodzinowych atrakcji. Mnóstwo było młodych
ludzi, którzy jeździli na rolkach z flagami Armenii, czy robiących sobie
zdjęcia siedząc na ulicy lub w innych dziwnych miejscach.
Martin wylądował na koncercie muzyki rokowej i nieźle się
wyskakał, a ja ruszyłam na plac przy operze w nadziei, że tam będzie działo się
coś fajnego, co nie jest muzyką armeńską.
Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam tłum ludzi bujających
się w rytm jakieś znanej mi francuskiej piosenki . W sumie to się nie
zdziwiłam, że ktoś śpiewa cover francuskiego artysty, bo Ormianie fascynują się
tym krajem, zdziwiłam się za to, że wychodzi on tak dobrze. Gdy dopchałam się
już do miejsca z „dziurą” pomiędzy głowami, zorientowałam się, że tą piosenkę
śpiewa sama In Grid, niegdyś znana również w Polsce. Nic więc dziwnego, że
śpiewanie jej własnych piosenek dobrze jej wychodziło. ;) Muszę przyznać, że
Ingrid bardzo się starała, by jej koncert sprawił frajdę – tańczyła jak
szalona, mówiła coś trochę po rosyjsku, a nawet zapraszała na scenę osoby z
widowni. Ludzie naprawdę się dobrze
bawili, łącznie ze mną, gdy zagrali "Tu Es Foutu” - hit któryś tam wakacji. :D
Scena, pomnik i opera. ;) |
Zapomniałam jednak, że znam sporo rosyjskich ( zwłaszcza
od kiedy mieszkam w Armenii^^), co chwilę więc słyszałam coś znanego. Np. tąpiosenkę, która jest niegasnącym hitem od kilku lat. ;)) Także troszkę tam zabawiłam.
A tłum na Placu Republiki wyglądał tak:
Haha genialne. Każdy Kanadyjczyk dostałby zawału słysząc, że miasto ma prawie 3000 lat :)
OdpowiedzUsuńTutaj (w zachodniej Kanadzie) z kolei wszystko co ma powyżej 100 jest już wiekowe i historyczne ;)
Hyhy! Nie miałam pojęcia, że w Kanada to taka młódka. ;))
UsuńŚwietnie się czyta Twoje relacje :) siedzę z twarzą w ekranie i wielkim żalem, patrząc na rzucone na biurku repetytoria maturalne. Jeszcze pół roku.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, powiedz jak to jest z EVS, jeśli znajdę organizację wysyłającą, oni mi pomogą jakoś? Jaką mam pewność, że moje zgłoszenie będzie przyjęte, w sensie projekt będzie pozytywnie rozpatrzony. Bo nie wiem, na ile mogę liczyć :)
Pozdrowienia!
Bardzo dziękuję za miłe słowa! Dasz radę! Jeszcze niedawno ja byłam w takiej sytuacji, dobrze pamiętam, jak ciężko mi było się uczyć - wolałam marzyć o podróżach. :)
UsuńCo do Twojego pytania, to trudno mi odpowiedzieć. Organizacja wysyłająca powinna załatwić za Ciebie wszystkie formalności związane z pisaniem projektu itp. Szukaniem interesującego Cię projektu i organizacji przyjmującej musisz jednak zająć się sama. Pewności nigdy się niestety nie ma. Chociaż słyszałam opinie, że naprawdę trzeba się bardzo postarać, żeby wniosek został odrzucony. Ja sama czekałam na odpowiedź jak na szpilkach - postawiłam wszystko na jedną kartę, zrezygnowałam ze studiów na które się dostałam, bo nie miałam jeszcze odpowiedzi co dalej z moim projektem. Jak widać, szczęście mi dopisało. :) Osobiście radziłabym Ci jak najszybciej znaleźć organizację i zacząć pracę nad projektem, tak, by zdążyć złożyć wniosek do 1 lutego. Wtedy do maja powinnaś mieć odpowiedź i nie będzie to tak bardzo kolidowało z decyzją o studiach. Jestem do usług w razie kolejnych pytań. :)
dajanko, dobrze, że nie dowiedziałaś się o urodzinach dzień po :-)
OdpowiedzUsuńWygląda na fajną imprezkę :)
No tak, słuszna uwaga. Już mi przeszła złość. :))
UsuńNo tak, wiele zależy od punktu odniesienia.
OdpowiedzUsuńImprezowanie również. :)