Od razu widać, że to dzieło artysty z Armenii - nie dość, że wszędzie owoce granatu, to jeszcze Ararat! ;) |
Powiem więcej
– przytrafiło mi się nawet coś zupełnie odwrotnego. Spacerując pomiędzy obrazami
zauważyłam, że w jednej „obrazowej ścianie” jest dziura, to znaczy, że jakiś
obraz został sprzedany.
Zaciekawiona podeszłam bliżej i usłyszałam jakieś głosy
zza ściany… Nie powstrzymałam się
oczywiście i wcisnęłam głowę, by zobaczyć, kto tak sobie miło gaworzy. Zobaczyłam dwóch panów przy
kieliszku. Miałam się już wycofać gdy przyuważyli mnie i spytali, co tu robię. Zgodnie z prawdą
odpowiedziałam, że fotografuję obrazy, na co oni stwierdzili, że jak obrazy to i ich autorów też powinnam i
zgodnie wyszczerzyli zęby w uśmiechu. Nie byłam w stanie zrobić zdjęcia, bo złote uzębienie jednego z
panów tak mnie
oczywiście i wcisnęłam głowę, by zobaczyć, kto tak sobie miło gaworzy. Zobaczyłam dwóch panów przy
kieliszku. Miałam się już wycofać gdy przyuważyli mnie i spytali, co tu robię. Zgodnie z prawdą
odpowiedziałam, że fotografuję obrazy, na co oni stwierdzili, że jak obrazy to i ich autorów też powinnam i
zgodnie wyszczerzyli zęby w uśmiechu. Nie byłam w stanie zrobić zdjęcia, bo złote uzębienie jednego z
panów tak mnie
rozbawiło,
że wpadłam w tzw. głupawkę. Zdziwiło to
malarzy którzy od razu stwierdzili „ no Ruska to ty
nie jesteś, bo tylko się
śmiejesz i śmiejesz. To skąd jesteś?”. „Polsza!” – rzuciłam słowo kluczowe,
które
zadziałało jak magiczne zaklęcie. „Przyjaciół tam mam! Wspaniale! Chodź
do nas, pogadamy!” „A ja
kiedyś byłem w „czycinie” ładne miasto, podobało mi
się! Wypij z nami!”. Wypić nic nie wypiłam, chociaż
długo mnie namawiali.
Przysiadłam się jednak chętnie i wysłuchałam opowieści o ormiańskich przygodach
w
naszej Ojczyźnie i o tym, jak to chcieliby jeszcze raz tam pojechać. „My
Polskę lubimy. A ty co o Armenii
myślisz?”, „Podoba mi się! Tylko język trudny.”
– przyznałam smutnie. „E tam! Będziesz jeszcze gadać!” –
optymistycznie
krzyknął grubszy malarz. „Iharke!*” –
odkrzyknęłam. „A Ty już nasza, już po Armeńsku
mówisz! Nasza! Chodź, pokaż,
który obraz Ci się podoba.” Nie do końca świadoma, co się dzieje,
wskazałam palcem średni obraz przedstawiający
klasztor Khor Virap na tle Araratu, w sumie jedyny obraz
z Ormiańskim motywem,
a że myślałam, że mu chodzi o potwierdzenie tego, że jestem „ich” wybór
wydawał się być dobry. A gdy się okazało, że
malarz ma gest i chcę mi podarować swoją pracę wybór
awansował do rangi
„świetny!!!”. To będzie moja najwspanialsza pamiątka z Armenii, wiem, że będę
na nią
kiedyś spoglądała ze łzami w oczach. To nie tylko doskonały przykład
piękna Armeńskiej przyrody, ale i
serdeczności jej obywateli. ;) Żeby było weselej, drugi malarz, który kazał
się nazywać Ormiańskim
Rembrandtem i który robił mi zdjęcia na pamiątkę, nie
chcąc być gorszy niż kolega, podarował mi tomik
wierszy rosyjskich poetów. Oba
prezenty dostałam z należytą dedykacją. ;)
Rembrandt. ;D |
Ja i mój dobroczyńca. ;) |
Na spotkanie
z chłopakami- Krakowianami szłam więc w wybornym nastroju, który oni jeszcze
dodatkowo poprawili, bo okazali się być rozmówcami z poczuciem humoru. :D Miło
spędziliśmy razem
czas, podziwiając
wieczorną panoramę Erywania ze szczytu Kaskad. Więcej na ich temat
niedługo
powinno się znaleźć w sekcji „Ja i CouchSurfing”, jak się w końcu za
to lepiej wezmę. ;)
*Iharke - "oczywiście". :)
*Iharke - "oczywiście". :)
Hahaha, Niemcy też fajnie wymawiają słowo "Szczecin". :D
OdpowiedzUsuńFajne miejsce i świetna przygoda!
OdpowiedzUsuń