A Gruzini? Cóż, oni nie mają takich
problemów, bo każde ich zapisane słowo wygląda jak wyznanie miłości. :) Sami popatrzcie.
Odkąd zamieszkałam w Armenii inne alfabety niż łaciński
zaczęły mnie fascynować. To całkiem przyjemne nauczyć się czytać od nowa. :)
Zarówno Gruzini jak i Ormianie są bardzo dumni ze swoich
alfabetów i troszkę ich boli, że nie mogą sami się wyróżniać. Co to znaczy? A
to, że wzajemnie sobie dokuczają i starają się umniejszyć oryginalność alfabetu
swoich sąsiadów. Pewien Ormianin np. opowiedział mi historię powstania alfabetu
gruzińskiego. A było, to tak: dawno, dawno temu, pewien człowiek zwany Mashtots, postanowił
stworzyć Ormianom alfabet. Bardzo się starał, by był on niepowtarzalny, więc
zajęło mu to sporo czasu. Gdy do Gruzinów dotarła wieść, o tym, że Ormianie
mają kolejny powód, by podkreślać swoją oryginalną kulturę, zapragnęli oni również mieć nietypowy
alfabet. Wysłali więc delegacje do Mashtotsa. Ten jednak odmówił stworzenia
drugiego niepowtarzalnego alfabetu i odesłał ich z kwitkiem. Nie poddali się
oni jednak, nachodząc Mashtotsa jeszcze wiele razy. Pewnego dnia, gdy przyszli
do niego podczas obiadu, ten nie wytrzymał i rzucił w nich talerzem z
makaronem... i tak powstał… alfabet spaghetti! :D
A może by tak… przez gruziński, do wyborców?
A na koniec, wypatrzony na starym mieście w Tbilisi polski akcent z „m” na modłę
gruzińską. ;D
PS Zapowiada się na to, że w tym tygodniu będzie post każdego dnia i dzięki temu już niedługo skończę Gruzję! :))
Kocham twoje wywody na początku postów. Są takie słodkie. :D W życiu by mi nie przyszło do głowy zaokrąglać "K". Ale to pewnie dlatego, że ja nie miałam w zwyczaju wysyłać walentynek. ;)
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twojego bloga zupełnie przez przypadek i juz wiem, że tu zostanę na dłużej :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńchyba trudno nauczyć się tego języka..
Rzeczywiście ten język pisany wygląda, jak wyzwanie miłości :D
OdpowiedzUsuń