środa, 26 września 2012

Halo, halo!

Hej! ;)
Jutro wyjeżdżam do Gruzji, a w związku z tym, że póki co nie mam żadnych relacji z podróży do zdania, to postanowiłam opowiedzieć wam trochę o różnicach i podobieństwach pomiędzy Polską, a Armenią. ;) Na pierwszy ogień idzie - kupowanie karty sim! ;)



Każdy wie, co się robi w Polsce, gdy komuś się zachce zmienić/ nabyć kartę sim, bo to dziecinnie proste! Idzie się do sklepu, płaci się 5/10/20 czy też inną kwotę i się dostaje! Sprawnie, od ręki nowiuśki numer telefonu, do użycia od zaraz. Ja też o tym wiedziałam i dlatego przez kilka pierwszych dni w Armenii przeszukiwałam każdy sklep, w którym robiłam zakupy. Niestety bez skutku. Byłam już nawet na tyle zdesperowana, że postanowiłam tłumaczyć ekspedientce po rosyjsku, czego potrzebuję. Dowiedziałam się tyle, że nie mają, ale czy nie mają, bo im się skończyły, czy nie mają z  innego powodu, to już pani mi nie powiedziała. No cóż, gdyby nie fakt, że na ulicy co rusz widziałam kogoś z komórką, to zaczęłabym chyba podejrzewać, że nikt tu o komórkach nie słyszał, a więc i nie ma karty sim w sklepie. ;) Na szczęście wpadłam na 'geeenialny pomysł' i postanowiłam spytać Martina. "Nie przejmuj się, Haykuhi pomoże ci kupić, tak jak i mi pomogła, a w sklepach ich po prostu nie ma, sam nie wiem dlaczego".
Haykhui - moja mentorka, faktycznie poruszyła temat kupowania karty sim już na pierwszym naszym spotkaniu i tego samego dnia udałyśmy się do biura operatora Viva Cell (:)), żeby kupić mi armeński numer. Niestety, nie udało nam się i to z mojej winy. Wyobraźcie sobie, że zapomniałam wziąć ze sobą PASZPORT i przez to miła pani ekspedientka nie mogła mi sprzedać karty sim. Dla Haykhui, paszport był sprawą tak oczywistą, ze nawet mi o nim nie wspomniała. ^^ Ja natomiast byłam w głębokim szoku na wiadomość, że go potrzebuję. Po kilku godzinach wróciłyśmy znowu do zatłoczonego biura VC ( nie tylko ja potrzebowałam karty sim :)) tym razem już z paszportem. Ale to nie był koniec moich problemów z zakupem numeru. Otóż ta miła pani stwierdziła, że jestem bardzo niepodobna do siebie na zdjęciu (2006rok) i jej zdaniem paszport przez to jest nie ważny... Z wielu stron musiałam się pokazywać ekspedientce, żeby w końcu postanowiła sprzedać mi numer. Najpierw oczywiście skserowała starannie prawie cały mój paszport, potem dała mi do podpisania umowę i wręczyła pakiecik z kartą. Cała przyjemność kosztowała mnie ok. 5 zł. Zostałam jeszcze poinformowana, że teraz mój numer jest jeszcze nie aktywny, ale to się zmieni w ciągu kilku następnych godzin. ;o) Zdziwiona całą tą procedurą nie omieszkałam zadać H. męczącego mnie pytania - czy doładowywać konto też muszę w tym biurze i czy mam mieć ze sobą paszport? Na szczęście okazało się że nie, bo w Armenii doładowuje się sobie konto samemu w specjalnych automatach.^^

Co do operatorów sieci komórkowych, to w Armenii mają też Beeline, tak bardzo znienawidzone przez mieszkańców moich rodzinnych okolic. :))

A tą reklamę kojarzycie?

Taaaaaak, to Orange! Tylko, że w wersji armeńskiej! ;D
Co powiecie, na taką ofertę? ;))
  Reklam Orange w Armenii jest masa. Wystają zza każdego możliwego rogu, zwisają z każdego wolnego słupa. I wydaje mi się, że mają lepsze promocje niż my w Polsce. :(

2 komentarze:

  1. Matko, powinnaś się cieszyć, że wgl. macie Orange. Tu jest tylko T-mobile. ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Co kraj to obyczaj. Hym a maja tam zasię z orange ?Ja mieszkałam w centrum i miałam problem. W sumie w wielu miejscach miałam problem na zasięg z tej firmy.

    OdpowiedzUsuń

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...