Gyumri, to drugie co do wielkości miasto w Armenii. Ja znalazłam się tam dzięki temu, że organizacja, w której jestem wolontariuszką prowadziła tam dwu dniowe szkolenie dla młodzieży, która miała pomóc przy organizacji wyborów mera miasta.
Kilkugodzinna podróż z Erywania do Gyumri była dla mnie tak ciekawa, że nawet na chwilę nie zmrużyłam oka, choć zazwyczaj w autobusach, pociągach czy samochodach usypiam już po kilku minutach jazdy. To był mój pierwszy wyjazd poza stolice. Pierwsza okazja o zobaczenia krajobrazu Armenii i muszę przyznać, że trochę mnie to przytłoczyło, zobaczcie sami dlaczego.
Tak... Przez ponad 3 godziny podróży raczej nie widziałam więcej niż 100 drzew.^^ Ale towarzysze w podróży pochodzący z innych regionów Armenii zapewniali mnie, że tak nie jest wszędzie.
W Gyumri do moich zadań należało zapoznanie się ze sposobem głosowania w Armenii i pomoc przy drobnych pracach. :) Miałam trochę czasu na zwiedzanie, bo przez dwa dni wszyscy do godz.17 mieli szkolenia, z których ja oczywiście nie wiele rozumiałam, bo były po ormiańsku. :)
Ogłoszenia wyborcze. :)
I jak? Hasło którego kandydata przemawia do was najbardziej? :)
A tu już kilka zdjęć miasta. Jako pierwszy ratusz. :)
Amenaprkich Church i pomnik Wardana Mamikoniana - ważnego bohatera narodu.
Kościół Yot Verk i sklepienie w jego dzwonnicy.
Kościół Surp Nichan i ładne wejściowe drzwi.
Straganik z dewocjonaliami.
W grudniu 1988 roku Gyumri w dużej mierze zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi, gdzieniegdzie wciąż widać tego ślady.
Pomnik ofiar trzęsienia ziemi.
Inne zdjęcia miasta. :)
W Gyumri bardzo miło spędziłam czas, poznałam mnóstwo ciekawych ludzi, z którymi dogadywałam się a to po rosyjsku, a to po angielsku.:) Między innymi poznałam Anę - dziewczynę, która w listopadzie wylatuję do Polski, by być wolontariuszką w mojej organizacji wysyłającej w Sopocie. :) Ponadto poznałam Sama - co prawda nie znał on ani angielskiego, ani rosyjskiego, ale "dogadywaliśmy się" świetnie i to z nim spędziłam większość czasu w Gyumri. Dzięki niemu nauczyłam się wielu ormiańskich słów i jadłam po raz pierwszy figi (ponoć najlepsze są te pęknięte). :) Umiem już też napisać swoje imię i nazwisko, tak wiem, to niesamowite! Hyh. :))
To zdjęcie mnie bardzo śmieszy. :))
Jedno z milionów zdjęć, które zrobiliśmy sobie podczas pobytu w Gyumri.:)
Na zakończenie zdjęcie kota.
I faceci pchający samochód - zrobione zupełnie przypadkiem. :D
W następnej notce droga powrotna do Erywania, która też była ciekawa. :)
Osobiście uważam, że figi są przereklamowane. Ale to może dlatego, że nie jadłam pękniętej. ;)
OdpowiedzUsuń