Mój samolot startował o 22.30 z Okęcia. Godzina późna i trudno było by mi wytrzymać samej tyle czasu na lotnisku. Na szczęście do Warszawy odwiozła mnie mama z siostrą i dwiema przyjaciółkami rodziny - wszyscy czekali ze mną do samego końca. :)) Dobrze się bawiliśmy podczas podróży do Stolicy, zwłaszcza, że zajechaliśmy na Kurpie do naszych dawno nieodwiedzanych krewnych. :) Kocham klimat tamtejszych miejscowości, a najbardziej drewniane chałupki z okiennicami. :)
Co do samego lotu, to nie wiele pamiętam, bo zasnęłam zaraz po straceniu z oczu świateł Warszawy. :) A Warszawa nocą widziana z lotu ptaka jest czymś niesamowitym! Morze, rozleeegłeee morze świateł od których trudno oderwać oczy. Zasypiałam mając cały czas ten widok w głowie. Za to, gdy obudził mnie głos kapitana informujący, że za 20 min Erewań, byłam w szoku, bo za oknem widziałam tylko ciemność i dopiero po chwili pojawiały się światła - plackami. I kiedy piszę plackami, to myślę plackami - tu i ówdzie skupisko świateł. I wtedy mnie poinformowano, że w Armenii o godz. 2 rano wyłącza się oświetlenie publiczne. Za to mojemu przylotowi towarzyszył piękny księżyc górujący nad Erewaniem, który zaglądał mi w okienko. :) No i to byłoby na tyle z przyjemności tego lotu, bo zaraz po wylądowaniu dopadła mnie rzeczywistość i procedura załatwiania wizy trwająca caaałą wieczność, czyli prawie 2 godz. ^^ Gdyby nie to, że bardzo lubię mieć dodatkowe "wklejki" lub pieczątki w paszporcie pewnie bym zwariowała, bo była to dla mnie prawdziwa męczarnia.^^ Tym bardziej, że w ferworze pakowania zapomniałam wziąć ze sobą adresu organizacji która mnie gości, więc w formularzu musiałam naściemniać, że całe 4 miesiące ( na tyle maksymalnie można wykupić wizę, a pózniej trzeba ja odnawiać) spędzę w bliżej mi nie znanym hotelu Golden Tulip ( tą nazwę podała mi kobieta z obsługi). Pani wydająca wizę była baaardzo, ale to bardzo niezadowolona i węszyła jakiś podstęp. "Całe 4 miesiące spędzi Pani w hotelu, tak? CAŁE 4 ?! A może się pani gdzieś wybiera, ha? Np. mieszkać u kogoś innego?" Hmm... w tym momencie, poczułam, że jestem w tarapatach i zrobiłam to, co na szybkiego przyszło mi do głowy - robiąc wielkie oczy ( a to potrafię dobrze) kilka razy powtórzyłam "Sorry, I don't understand you" i pomogło! :) Kobiecie najwyraźniej nie chciało się męczyć z ciężko kapującą babką i tylko wręczyła mi paszport z nową, fajną "wklajką", robiąc krzywą minę.
Kilka rad dla ubiegających się o wizę:
1. Wasze pierwsze kroki na lotnisku powinny być skierowane od razu do kantoru, byście mogli się jak najszybciej ustawić w kilkunastoosobowej kolejce.
2. Następnie biegnijcie po formularz i ustawcie się w kilkuosobowej kolejce do długopisu.:)
3. Potem już tylko kilkudziesięcioosobowa kolejka do okienka,gdzie wydają wizę i gotowe!
A to moja nowa zdobycz - Armeńska wiza:
A tu dla porównania wiza, która umożliwiła mi kilka lat temu wjazd do Obwodu Kaliningradzkiego.
I kilka pieczątek:
Mam nadzieję, że zanim mój paszport straci ważność w 2016 roku, przybędzie w nim jeszcze wiele innych kolorowych rzeczy. :)
A teraz już lecę szukać sklepu, bo już mi trochę burczy w brzuchu. :) Następną relację, postaram się dodać wieczorem, ale nie obiecuję. ;))
Pieczątki z Rosji najlepsze :D
OdpowiedzUsuń