wtorek, 4 września 2012

Dowidzenia Polsko. Dzień dobry Armenio!

Notek ze Świętokrzyskiego nie było, czego sama sobie wybaczyć nie mogę, bo ten wypad był naprawdę udany (może innym razem dodam). Za to już dzisiaj pojawiam się ze świeżą relacją z podróży samolotem do Erewania. :)

Mój samolot startował o 22.30 z Okęcia. Godzina późna i trudno było by mi wytrzymać samej tyle czasu na lotnisku. Na szczęście do Warszawy odwiozła mnie mama z siostrą i dwiema przyjaciółkami rodziny - wszyscy czekali ze mną do samego końca. :)) Dobrze się bawiliśmy podczas podróży do Stolicy, zwłaszcza, że zajechaliśmy na Kurpie do naszych dawno nieodwiedzanych krewnych. :) Kocham klimat tamtejszych miejscowości, a najbardziej drewniane chałupki z okiennicami. :)


Co do samego lotu, to nie wiele pamiętam, bo zasnęłam zaraz po straceniu z oczu świateł Warszawy. :) A Warszawa nocą widziana z lotu ptaka jest czymś niesamowitym! Morze, rozleeegłeee morze świateł od których trudno oderwać oczy. Zasypiałam mając cały czas ten widok w głowie. Za to, gdy obudził mnie głos kapitana informujący, że za 20 min Erewań, byłam w szoku, bo za oknem widziałam tylko ciemność i dopiero po chwili pojawiały się światła - plackami. I kiedy piszę plackami, to myślę plackami - tu i ówdzie  skupisko świateł. I wtedy mnie poinformowano, że w Armenii o godz. 2 rano wyłącza się oświetlenie publiczne. Za to mojemu przylotowi towarzyszył piękny księżyc górujący nad Erewaniem, który zaglądał mi w okienko. :) No i to byłoby na tyle z przyjemności tego lotu, bo zaraz po wylądowaniu dopadła mnie rzeczywistość i procedura załatwiania wizy trwająca caaałą wieczność, czyli prawie 2 godz. ^^ Gdyby nie to, że bardzo lubię mieć dodatkowe "wklejki" lub pieczątki w paszporcie pewnie bym zwariowała, bo była to dla mnie prawdziwa męczarnia.^^  Tym bardziej, że w ferworze pakowania zapomniałam wziąć ze sobą adresu organizacji która mnie gości, więc w formularzu musiałam naściemniać, że całe 4 miesiące ( na tyle maksymalnie można wykupić wizę, a pózniej trzeba ja odnawiać) spędzę w bliżej mi nie znanym hotelu Golden Tulip ( tą nazwę podała mi kobieta z obsługi). Pani wydająca wizę była baaardzo, ale to bardzo niezadowolona i węszyła jakiś podstęp. "Całe 4 miesiące spędzi Pani w hotelu, tak? CAŁE 4 ?! A może się pani gdzieś wybiera, ha? Np. mieszkać u kogoś innego?" Hmm... w tym momencie, poczułam, że jestem w tarapatach i zrobiłam to, co na szybkiego przyszło mi do głowy - robiąc wielkie oczy ( a to potrafię dobrze) kilka razy powtórzyłam "Sorry, I don't understand you" i pomogło! :) Kobiecie najwyraźniej nie chciało się męczyć z ciężko kapującą babką i tylko wręczyła mi paszport z nową, fajną "wklajką", robiąc krzywą minę.

Kilka rad dla ubiegających się o wizę:
1. Wasze pierwsze kroki na lotnisku powinny być skierowane od razu do kantoru, byście mogli się jak najszybciej ustawić w kilkunastoosobowej kolejce.
2. Następnie biegnijcie po formularz i ustawcie się w kilkuosobowej kolejce do długopisu.:)
3. Potem już tylko kilkudziesięcioosobowa kolejka do okienka,gdzie wydają wizę i gotowe!

A to moja nowa zdobycz - Armeńska wiza:

A tu dla porównania wiza, która umożliwiła mi kilka lat temu wjazd do Obwodu Kaliningradzkiego.

I kilka pieczątek:

Mam nadzieję, że zanim mój paszport straci ważność w 2016 roku, przybędzie w nim jeszcze wiele innych kolorowych rzeczy. :)

A teraz już lecę szukać sklepu, bo już mi trochę burczy w brzuchu. :) Następną relację, postaram się dodać wieczorem, ale nie obiecuję. ;))

1 komentarz:

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...