niedziela, 6 stycznia 2013

Geghama Mountains - czyli hiking w Armenii dobry na wszystko!

Odrywam się na chwilę od zdawania relacji z ostatnich wydarzeń, bo jest jeszcze kilka zaległych spraw, które warte są wspomnienia.

Listopad był miesiącem, w którym jesień leniwie zaczęła ogarniać Armenię. Wielu z nas się tym nie przejmowało, jednak Martin zaczął gorączkowo szukać możliwości wyjścia jeszcze raz w plener, zanim cudowne zima na jakiś czas uniemożliwi hulanki po zielonej trawie. Martin kocha góry szczerą miłością i lubi dzielić się tą fascynacją z innymi ludźmi, dlatego też uparcie namawiał innych wolontariuszy, żeby wybrali się razem z nami poza miasto ( bo mnie oczywiście już nie trzeba namawiać). Jak zaraz zobaczycie udało się nam zebrać niezłą ekipę, składającą się z EVSów i jednego gruzińskiego studenta imieniem KACHA i pewnego pięknego dnia wyruszyć w góry Geghama.



Pierwszym etapem naszej wyprawy było dostanie się do wspomnianej okolicy - użyliśmy do tego ( ku niezadowoleniu innych pasażerów) marszrutki, bo nie jest to daleko od miasta. :)
Ala i jej towarzysz plecak.

Następnie w towarzystwie naszych wypełnionych po brzegi plecaków szliśmy przed siebie, a to mijając chłopczyków pasących krowy, a to ślizgając się po błocie, a to zbierając napotkane na drodze gałązki potrzebne do rozpalenia ogniska.

Porządek musi być - nikt nie wchodzi sobie w paradę. ;)

Ciężar plecaków mocno dawał się we znaki, zwłaszcza naszej żeńskiej części drużyny, dlatego, któryś z chłopaków wpadł na pomysł, aby jedną górkę pokonać idąc wzdłuż rurociągu - by w chwilach słabości móc się czegoś złapać... no cóż, za wiele to to nam nie pomogło, tak czy siak plecy błagały o przerwę.^^


Wyłaniająca się Lurine. ;)
Cierpliwie na nas czekająca męska część ekipy.

Szybko jednak zapomnieliśmy o zmęczeniu, gdy dotarliśmy do miejsca, w którym mieliśmy rozbić nasz "obóz" - tuż przy krawędzi kanionu rzeki Azat!
W dole widoczny był klasztor Geghard - wpisany na listę UNESCO


Nie muszę chyba dodawać, ze naszym pojękiwaniom i wzdychaniom z zachwytu nie było końca? :)
Zaskoczona pięknem miejsca Lurine. ;)

Martin, Alina i Felix.
Moje super zdjęcie do rodzinnego albumu. ;)

Niestety, gdy po jakimś czasie powróciliśmy "na Ziemię" okazało się, że większość z nas zgubiła podczas naszej ciężkiej wędrówki dużą ilość zbieranego chrustu, musieliśmy więc na nowo wziąć się do roboty.

Po pewnym czasie dołączył do nas sympatyczny pasterz, który prowadził swoje niezliczone owce i kozy pogwizdując na nie. ;) Tak mi się spodobała ta metoda, że postanowiłam z panem porozmawiać i dowiedzieć się czegoś więcej, o tym, jak nauczył te zwierzątka podążać za jego gwizdem. Na moje nieszczęście oprócz wyjaśnień dostałam też miłą informację, że... w okolicy grasują wilki!

Dookoła naszego obozowiska nie było za wielu możliwości pozyskania chrustu, bo ktoś wypalił istniejącą tam wcześniej roślinność, dlatego też  szybko wykorzystaliśmy tą okoliczność do długiego spaceru, o którym opowiem w kolejnym poście. ;))

7 komentarzy:

  1. widoki zapierają dech w piersiach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kacha <3
    Czemu współpasażerowie w marszrutce byli niezadowoleni?
    A ten chłopak patrzący na góry... Kordian jak nic! xDD
    Albo ten obraz Friedricha: http://www.philipphauer.de/galerie/caspar-david-friedrich/werke-gr/der-wanderer-ueber-dem-nebelmeer.jpg ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mieli być zadowoleni, jak do małej marszrutki wpakowało się 7 osób, każdy z plecakiem wielkości małego dziecka. ;D
      Ten chłopak to Martin... który może też być zwany Kordianem. ;D

      Usuń
  3. Cześć. Nie wiem czy tu jeszcze zagladacie:).
    We wrześniu planuje przejście Sevaberd village – Lake Akna – Mount. Azhdahak(3597м) – Lake Vank - Goght village
    Pamiętacie może skąd w Erewaniu odjeżdżają marszrutki do Sevaberd lub Zar? Przewodniki skutecznie ignorują Geghama, a w necie sa tylko opisy treków bez dojazdu...
    Z góry dzięki za odpowiedź.
    Darek B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Czasami tu jeszcze zagladam dla milych wspomnien. :) Niestety nie jestem Ci w stanie pomoc, bo nie pamietam juz szczegolowych informacji, takich jak nazwa stacji, jedynie to, ze marszrutke lapalismy z dzielnicy Nork-Nork i wtedy kosztowalo to nas 200 dram. Pozdrawiam!

      Usuń

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...