Listopad był miesiącem, w którym jesień leniwie zaczęła ogarniać Armenię. Wielu z nas się tym nie przejmowało, jednak Martin zaczął gorączkowo szukać możliwości wyjścia jeszcze raz w plener, zanim cudowne zima na jakiś czas uniemożliwi hulanki po zielonej trawie. Martin kocha góry szczerą miłością i lubi dzielić się tą fascynacją z innymi ludźmi, dlatego też uparcie namawiał innych wolontariuszy, żeby wybrali się razem z nami poza miasto ( bo mnie oczywiście już nie trzeba namawiać). Jak zaraz zobaczycie udało się nam zebrać niezłą ekipę, składającą się z EVSów i jednego gruzińskiego studenta imieniem KACHA i pewnego pięknego dnia wyruszyć w góry Geghama.
Pierwszym etapem naszej wyprawy było dostanie się do wspomnianej okolicy - użyliśmy do tego ( ku niezadowoleniu innych pasażerów) marszrutki, bo nie jest to daleko od miasta. :)
Ala i jej towarzysz plecak. |
Następnie w towarzystwie naszych wypełnionych po brzegi plecaków szliśmy przed siebie, a to mijając chłopczyków pasących krowy, a to ślizgając się po błocie, a to zbierając napotkane na drodze gałązki potrzebne do rozpalenia ogniska.
Porządek musi być - nikt nie wchodzi sobie w paradę. ;) |
Ciężar plecaków mocno dawał się we znaki, zwłaszcza naszej żeńskiej części drużyny, dlatego, któryś z chłopaków wpadł na pomysł, aby jedną górkę pokonać idąc wzdłuż rurociągu - by w chwilach słabości móc się czegoś złapać... no cóż, za wiele to to nam nie pomogło, tak czy siak plecy błagały o przerwę.^^
Wyłaniająca się Lurine. ;) |
Cierpliwie na nas czekająca męska część ekipy. |
Szybko jednak zapomnieliśmy o zmęczeniu, gdy dotarliśmy do miejsca, w którym mieliśmy rozbić nasz "obóz" - tuż przy krawędzi kanionu rzeki Azat!
W dole widoczny był klasztor Geghard - wpisany na listę UNESCO |
Nie muszę chyba dodawać, ze naszym pojękiwaniom i wzdychaniom z zachwytu nie było końca? :)
Zaskoczona pięknem miejsca Lurine. ;) |
Martin, Alina i Felix. |
Moje super zdjęcie do rodzinnego albumu. ;) |
Po pewnym czasie dołączył do nas sympatyczny pasterz, który prowadził swoje niezliczone owce i kozy pogwizdując na nie. ;) Tak mi się spodobała ta metoda, że postanowiłam z panem porozmawiać i dowiedzieć się czegoś więcej, o tym, jak nauczył te zwierzątka podążać za jego gwizdem. Na moje nieszczęście oprócz wyjaśnień dostałam też miłą informację, że... w okolicy grasują wilki!
Dookoła naszego obozowiska nie było za wielu możliwości pozyskania chrustu, bo ktoś wypalił istniejącą tam wcześniej roślinność, dlatego też szybko wykorzystaliśmy tą okoliczność do długiego spaceru, o którym opowiem w kolejnym poście. ;))
Fajna wyprawa, super widoki!
OdpowiedzUsuńwidoki zapierają dech w piersiach :)
OdpowiedzUsuńTak jak cała Armenia! ;))
UsuńKacha <3
OdpowiedzUsuńCzemu współpasażerowie w marszrutce byli niezadowoleni?
A ten chłopak patrzący na góry... Kordian jak nic! xDD
Albo ten obraz Friedricha: http://www.philipphauer.de/galerie/caspar-david-friedrich/werke-gr/der-wanderer-ueber-dem-nebelmeer.jpg ;)
Jak mieli być zadowoleni, jak do małej marszrutki wpakowało się 7 osób, każdy z plecakiem wielkości małego dziecka. ;D
UsuńTen chłopak to Martin... który może też być zwany Kordianem. ;D
Cześć. Nie wiem czy tu jeszcze zagladacie:).
OdpowiedzUsuńWe wrześniu planuje przejście Sevaberd village – Lake Akna – Mount. Azhdahak(3597м) – Lake Vank - Goght village
Pamiętacie może skąd w Erewaniu odjeżdżają marszrutki do Sevaberd lub Zar? Przewodniki skutecznie ignorują Geghama, a w necie sa tylko opisy treków bez dojazdu...
Z góry dzięki za odpowiedź.
Darek B.
Witaj. Czasami tu jeszcze zagladam dla milych wspomnien. :) Niestety nie jestem Ci w stanie pomoc, bo nie pamietam juz szczegolowych informacji, takich jak nazwa stacji, jedynie to, ze marszrutke lapalismy z dzielnicy Nork-Nork i wtedy kosztowalo to nas 200 dram. Pozdrawiam!
Usuń