Satlapia oddalona jest od Kutaisi o ok. 10 km i jeździ do niej marszrutka, nie mieliśmy więc problemu z dotarciem. Na miejscu przydzielono nam przewodnika ( jak zwykle pokazałam swój dowód udający kartę studencką...), ale kazano nam czekać pół godziny. Pogoda nie była za specjalna, więc się trochę namarzliśmy i nadenerwowaliśmy, bo byliśmy jedynymi turystami i nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego nie możemy ruszyć od razu. Jakimś cudem jednak wytrwaliśmy te pół godziny trwające godzinę i ruszyliśmy prosto do śladów dinozaurów - my i przewodnik, mówiący po angielsku, tak jak ja mówię po ormiańsku - ledwo, ledwo. Więcej już znał słów po polsku, więc często ratował się polskim nazewnictwem, a ja tłumaczyłam w miarę możliwości Martinowi... w miarę możliwości, bo za nic w świecie nie wiedziałam jak jest bukszpan! W związku z tym, że mieliśmy problemy ze zrozumieniem przewodnika, prawie nic nam nie zostało wytłumaczone i przez pomieszczenie ze śladami dinozaurów dosłownie przebiegliśmy.
Może przewodnik i nie był najlepszy, ale z zabezpieczeniem śladów to się postarali i nastrojowa muzyka, i ryki dinozaurów również nie zostały pominięte. Oprócz tego poza tym budynkiem można było spotkać ruszające się figury dinozaurów i sztuczne szkielety. Miejsce to ustanowiono rezerwatem również dlatego, że jest to las typu kolchidzkiego, w którym rosną buki, cisy i wspomniane już bukszpany.
Sam las w jego lasowatości był całkiem przyjemny, tym bardziej, że ogarnęła go cudowna jesienna kolorystyka.
Sataplia z tego co pamiętam, oznacza "miejsce miodu", a że nazwa zobowiązuje, to mieliśmy też okazje mijać norki pszczół. :)
Następnym punktem wycieczki była jaskinia, której dla zwiedzających udostępniono 300m. Co ciekawe, ulotka rezerwatu zachęcała do ubrania sportowej odzieży zwłaszcza na zwiedzanie jaskini, co do czego okazało się, że w jaskini wylany jest ładny chodniczek i ani tam się nie ma nad czym gimnastykować, ani czym pobrudzić.Ja bym raczej radziła wziąć ze sobą okulary przeciwsłoneczne, bo ma co w tej jaskini razić..
Mi osobiście podobało się w jaskini, już od jakiegoś czasu marzyło mi się zobaczenie takiej atrakcji. Czaiłam się na Jaskinie Niedźwiedzią, podczas wakacyjnej wyprawy w świętokrzyskie, ale nie udało mi się do niej zajrzeć, więc tym razem nie odstraszyły mnie nawet dyskotekowe światła, które nie spodobały się Martinowi. Ten za to miał radochę na tarasie widokowym,z którego było widać ośnieżone szczyty. :)
Kolejne buty na tym blogu... już niedługo to będzie tradycja. ;) |
Ta śmieszna kapsuła w lewym rogu, to wybudowany niedawno Nowy Parlament. |
Tak się nachodziliśmy po tym rezerwacie, że na koniec Martin poległ! :)
Nie powiem...przypomina trochę Jaskinię Niedźwiedzia w Kletnie :)
OdpowiedzUsuńTy masz zdjecia butow, ja mam odbicia w lustrze. :D I wyczuwam inspiracje pozeja - "las w jego lasowatosci". xD
OdpowiedzUsuńZamierzam wybrać się w to miejsce. Czy możesz napisać, ile zabrało Wam zwiedzanie i ile kosztował przewodnik? Pozdrawiam, Marek
OdpowiedzUsuń