Przejazd marszrutką w Erywaniu niezależnie od odległości zawsze kosztuje 100 dram-około 80gr. Co prawda nie jest to transport marzeń, bo i zawsze zatłoczony i strasznie w nim trzęsie itp. itd. Coś jednak sprawiło, że polubiłam jeżdżenie tymi busikami. W sumie to prosty sposób na poznanie ludzi, ale też okazja do ćwiczenia języka kiedy się bierzesz za tłumaczenie, że płacisz tylko za jedną osobę.^^ W marszrutce chyba najbardziej widać uczciwość i życzliwość Ormian. Nawet jeżeli wszystkie miejsca są zajęte, zawsze znajdzie się ktoś, kto gdzieś ci się podsunie, lub chociaż weźmie od ciebie do potrzymania torbę. Pieniądze które się płaci za przejazd, też zawsze trafią od ciebie do kierowcy - podawane z ręki do ręki, przez kilka osób. Na samym początku mojego życia w Armenii bywało nawet, że wsiadałam do marszrutki od razu na głos meldując nazwę do którego chcę jechać i zdobywałam tym samym kilka nianiek, które zadbały o to, żebym wysiadła na dobrym przystanku. Największą wadą marszrutek jest chyba to, że nigdzie nie ma rozkładu ich jazdy. Jeżdżą zupełnie przypadkowo, o różnych godzinach, co wcale życia nie ułatwia. W każdym bądź razie, podczas przerwy świątecznej zrobiłam kilka razy to, co już chciałam zrobić od dawna - wsiąść do kilku zupełnie przypadkowych busików i zobaczyć dokąd mnie one wywiozą. O to efekty pierwszej edycji projektu "marszrutka" - zdjęcia z nieznanej mi dzielnicy Erywania usytuowanej na jednym ze wzgórz.
Mimo iż dzielnica była tą z biedniejszych, to mój spacer należał do dość przyjemnych, zwłaszcza ze względu na widoki, które miałam okazję podziwiać, gdy już dopadłam się do luki w ogrodzeniach.
|
Okienko z dywanikiem. ;) |
|
Trochę tradycyjnej zabudowy. ;)) |
|
Tak się tu to robi - siatka może być licha, ale brama musi być masywna. ;) |
|
Ulepszanie siatek też tu jest w modzie. ;) |
Z góry widać trochę więcej...
Hmm... przed parkowaniem zalecamy sprawdzić sprawność hamulców.
Kolejna rzecz, którą kocham w Armenii...
I na koniec bardzo niegrzeczne drzewo, które na szczęście zostało poskromione - zamknięte w klatce. ^^
Drzewo miało chyba nawet jakieś widzenie , w tym więzieniu, bo ktoś zostawił za kratami walizkę. ^^
Oooo, widok na Matkę Armenii jest zajebisty. A projekt jest super fajny. :D
OdpowiedzUsuńPoczytałam o tym EVS i faktycznie ciekawa droga, zawsze jakaś ofensywa do au pairkowania. Bloga zaraz dodam do swojej listy i w wolnej chwili zabiorę się za czytanie od początku tak jak lubię.
OdpowiedzUsuńAle generalnie tak na teraz mam pytanie, jesteś zadowolona ze swojego wyboru? Jak zareagowali rodzice, no i co ze studiami, wracasz do PL czy zostajesz tam w Armenii na dłużej?
PS. Gdynianki powinny trzymać się razem, jakie liceum? Bo ja do IX. :)
Pozdrawiam
Witaj. podobnie jak poprzedniczka dodaje do bloga do listy... A motyw z pieniędzmi z rączki do mroczki jest mi znany z Ukrainy a dokładnie zatłoczonych marszrutek Lwowa, a nigdy nie zapomnę jak w Armenii pierwszy raz musiałem zapłacić za stopa. A po drodze doświadczyłem życzliwości ludzi którzy niewiele mieli ale dawali najwięcej...
OdpowiedzUsuń