W ostatnim poście nieładnie usprawiedliwiając swoje
chwilowe zniechęcenie do pisania notek, jako jeden z powód mojego opóźnienia
podałam odkrycie biblioteki z polskimi książkami. Ów biblioteka znajduje się w
siedzibie Związku Polaków w Armenii „Polonia”, do której trafiłam po raz
pierwszy pod koniec listopada. Nie mam pojęcia naprawdę, jak przez tak długi
okres udało mi się unikać informacji o istnieniu tej instytucji, ale niestety
udało mi się. Nie będę się już jednak żalić na swoje roztrzepanie, bo jak
wiadomo, lepiej późno niż wcale. ;) Moja pierwsza wizyta w tym miejscu była
związana z pomocą innym wolontariuszkom - Ewelinie i Kasi (poznanym w tunelu) przy organizacji Andrzejek, które wieńczyły
grę miejską dla studentów. Moim głównym zadaniem było przepowiadanie studentom
przyszłości. Wróżyłam więc dzielnie, przyodziana w chustę i spódnicę, powracając do pseudonimu z czasów
gimnazjalnych – Janka Cyganka. ;)) Zabawa była udana, tradycyjnie miało miejsce lanie wosku,
przebijanie serc , ustawianie butów itp. – wszystko, co my tak dobrze znamy, a
co dla nich było tak nowe. ;) Gościem honorowym spotkania był konsul- pan… Andrzej. ;) Niestety nie mam zbyt wielu zdjęć z tej imprezy.
Nasza Komnata Tajemnic ;) |
Uczestniczy zabawy z unoszącą palec do góry Michaliną na czele. :) |
Podobnie ubogą zdjęciową kolekcje mam z kolejnego
wydarzenia związanego z „Polonią” – był to koncert polonijnego chóru, który
wykonywał polskie kolędy. I w tym miejscu muszę zaznaczyć, że odrobinę dziwne
było to dla mnie doświadczenie – Ormianki śpiewające po polsku. :) Po koncercie
nastąpiło obdarowanie dzieci prezentami ufundowanymi przez Polską Ambasadę. :)
No ale cóż, sam Związek Polaków w Armenii też jest dość…
nietypowy. Mało tam osób, które naprawdę mogłyby powiedzieć, że są Polakami,
większość ma jakieś polskie korzenie, ale na tym w sumie się kończy, bo nikt
chyba nawet nie radzi sobie dobrze z j.
polskim. Co oczywiście nie umniejsza faktu, że ludzie są sympatyczni i ja
bardzo dobrze czuje się w polonijnej siedzibie. A! Byłabym zapomniała – w Armenii
można też znaleźć najprawdziwsze Polki, które… wyszły za mąż za Ormianina i tu
zamieszkały. Historie tych kobiet nie są jednak na ogół zbyt szczęśliwie, bo
Ormianin nie jest najlepszym materiałem na życiowego partnera. Tak przynajmniej
wynika z obserwacji moich i moich znajomych.
Dzięki „Polonii” możliwa stała się też moja znajomość z
Agnieszką. Jej zajęcie w Polonii wciąż jest dla mnie trochę zagadką, ale wydaje
mi się, że jest trochę człowiekiem-orkiestrą, bo i uczy polskiego, i zajmuje
się robotą papierkową i redaguje polonijny kwartalnik „Póki my żyjemy” (do
którego ja właśnie piszę artykuł o Gdyni! ;) ). O Adze wiem też, że jest lektorką języka polskiego na Yerevan State
Univeristy i że ma troszkę szalonego kota Korcika, którym ja się teraz
opiekuję, na czas jej pobytu w Polsce. W związku z tym, że używam teraz Agowego
Internetu, to mogę śmiało napisać, że tą notkę sponsorowała Agnieszka i Korcik.
;))
PS Skoro już jesteśmy w tematach polonijnych, to może kogoś zainteresuje trochę bardziej rozszerzona wiedza na temat Polonii również w innych krajach.
Czy można się jakoś z Panią skontaktować? Mam zapytanie o pomoc w znalezieniu kogoś w Erewaniu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitam! Jeśli wciąż Pan potrzebuje się skontaktować, to mój e-mail brzmii: dajana.w.w@gmail.com :)
Usuń