poniedziałek, 17 grudnia 2012

Relaksując się w ciemnościach.^^




„Cicho! Wszyscy cicho! Nie ruszać się!” – wydał rozkaz nasz „przewodnik”.
„Co to było? Słyszeliście?”- dopytywał się. Ja zdrętwiałam ze strachu. Nie często w moim życiu bywają momenty, w których na poważnie sobie zadaję pytanie: „Co ja tu do cholery właściwie robię?!”, ale to był właśnie ten moment.

Czwartkowy wieczór, większość ludzi w mieście siedziała sobie spokojnie w wygodnych fotelach przed telewizorem, a ja z grupą innych ludzi odchodziłam od zmysłów, zwiedzając sobie opuszczony tunel metra przy bladych światłach latarek. Nie wiem, co ja sobie myślałam decydując się na tą wyprawę, ale prawdopodobnie w ogóle nie myślałam, bo gdybym chociaż przez chwilę się zastanowiła, to nie ubrałabym swoich ulubionych dżinsów udając się w  miejsce, gdzie trzeba się przecisnąć przez dziurę w blasze blokującej wejście i gdzie miejscami woda się leje z sufitu. Wzięłabym za to jakąś kamerę i nakręciła horror, bo otoczenie wybitnie się do tego nadawało. Tunel był zupełnie ciemny i przepełniony intrygującymi rupieciami. Miał wiele odnóg, w których się można było zgubić i ponoć nie jedno już widział… Organizatorzy tego wypadu, Ormianie, już przed wejściem zadbali o odpowiednią atmosferę, niektórzy z nich wyciągnęli wielkie noże „ na wszelki wypadek”, a główny sprawca zamieszania opowiedział nam historie o ludziach obłąkanych znalezionych w tym tunelu, o kilku trupach, satanistach i zabronił nam włączać latarki na zewnątrz, żeby nikt nie widział, że tam jesteśmy. Najbardziej przeraziło mnie jednak zdanie „ gdybyście widzieli coś dziwnego to mnie wołajcie”, bo mój mózg wyobraził sobie dziwaczne dziewięcionogie stworzenia i inne potworki. Bez cienia wątpliwości byłam bardzo dobrze przygotowana na wizytę w opuszczonym tunelu metra, tak bardzo, że już po kilku minutach chciałam wracać, a rękę Martina tak wygniotłam przez ściskanie ze strachu, że aż mi było głupio. ^^Jedynie chwilami się rozluźniałam, gdy działo się coś ciekawego, np. przechodziliśmy koło wejścia do tajnego uniwersytetu, zwiedzaliśmy pomieszczenia, w których ponoć żyli żołnierze niemieccy, mijaliśmy pozostawione kaski itp. Oczywiście nie byłam jedyną lękliwą osobą, co dodawało mi czasami otuchy i przywracało mój mózg do normalnej pracy – wymyśliłam nawet nowy pomysł na biznes – otworzyć skup złomu i wywieść wszystkie zostawione w tunelu wagoniki, rury, pręty i kable. Gdybyście chcieli zostać moimi wspólnikami to proszę o kontakt. :)



A tu już piwko "po" na skołatane nerwy. :)


Jak to często w takich wypadach bywa, to ludzie nawzajem się straszyli, nasz przewodnik też specjalnie udawał, że coś słyszy i kazał nam się zatrzymywać. Mimo wszystko, nie poszłabym tam jednak drugi raz, o nie! Nawet w okolice tego tunelu już się wieczorem nie zapuszczę.
 :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...