środa, 17 października 2012

OAT(s)!

Polka i Holender w Gruzji:)
OAT, czyli On-arrival training, jest tą częścią EVSu, w której udział musi wziąć każdy wolontariusz, w przeciwieństwie do Mid –term training, który przeznaczony jest dla wolontariuszy z projektami dłuższymi niż 6 miesięcy.  Generalnie taki trening ma na celu poszerzenie wiedzy wolontariusza na temat celów EVS i związanych z nim zasad oraz  podarowanie garści inspiracji, umocnienie go w przekonaniu, że to co robi jest wartościowe, czyli zmotywowanie go do lepszej pracy. Ponadto jest to świetna okazja do poznania innych wolontariuszy, którzy również są na początku swojej wolontariackiej drogi i mają podobne obawy/oczekiwania – o to, czym OAT jest moim zdaniem. ;) OAT zazwyczaj zrzesza osoby, które odbywają wolontariat w tym samym kraju, np. Holandii. W przypadku Kaukazu Południowego jest inaczej – OAT tu odbywa się najczęściej w Gruzji, a przybywają na niego zarówno gruzińscy wolontariusze, jak i armeńscy i azerscy. :)

Oats natomiast, to po angielsku owies. Ten sam, z którego robi się płatki owsiane, z których to robi się… cudowną owsiankę! :D I nasz OAT właśnie można porównać do gotowej owsianki. Wolontariusze to płatki owsiane, a nasze trenerki – dwie wesołe Ormianki Anahit i Lilit to wrząca woda, która sprawiła, że staliśmy się gotowi do spożycia przez społeczeństwo, w którym odbywamy EVS. Same płatki również da się zjeść, ale nie jest to chyba aż tak przyjemne jak owsianka. :) Oczywiście,  istnieją też na świecie tacy ludzie, którzy nie przepadają za tym wyśmienitym daniem, dlatego też niektóre osoby przez całe 4 dni bardzo się nudziły, ale na szczęście ja do nich nie należałam. Moim zdaniem, OAT był świetnym wydarzeniem w moim wolontariackim życiu, dużo się dowiedziałam i wróciłam z jeszcze ciekawszymi pomysłami, niż te które miałam przed wyjazdem. Poznałam mnóstwo fajnych ludzi, dzięki czemu, wiem już u kogo się zatrzymam podczas następnej wycieczki do Gruzji i oczywiście znam już też innych erywańskich wolontariuszy, z którymi od spotkania w Tbilisi widzieliśmy się już wiele razy. ;)

Prace w grupach. :)




 Odgrywanie scenki w marshrutce - szalony Vitalij jako szalony kierowca. ;D

Jedynym smutnym faktem było to, że szkolenia pochłaniały nam całe dnie, od rana do wieczora, więc na zwiedzanie miasta przez większość dni nie mieliśmy czasu. Oczywiście odbywało się nocne zwiedzanie barów, bo wszyscy chcieli się zintegrować najmocniej, jak się da. ^^ Szczęśliwie dla nas, organizatorzy przewidzieli też grę terenową, która polegała na błąkaniu się po mieście wypełniając zadania. :)Ostatnim zadaniem było znalezienie restauracji, w której przygotowano dla nas Suprę –typową gruzińską ucztę! :)


Niektóre zadania gry terenowej wymagały rozmów z tubylcami. :)

Inne wymagały kupienia czegoś za 10lari (ok 20zł) na pchlim targu na Suchym Moście. ;)))

My kupiliśmy stary paszport i bilet wojenny, cokolwiek to znaczy. :)

Tematy, które poruszaliśmy podczas OAT to między innymi: różne metody uczenia się, radzenie sobie z konfliktami, nasze prawa i obowiązki organizacji goszczącej, pogadanki na temat różnic kulturalnych itp. itd. a to wszystko "ubrane" m.in. w robienie plakatów,malowanie, wycinanie i śpiewanie piosenek. :)
Najwięcej osób odbywało wolontariat w Gruzji, następnie sporą grupą byli wolontariusze w Armenii (chyba 10 osób), a najmniej osób na szkoleniu było z Azerbejdżanu - tylko jeden chłopak pochodzący z Niemiec.
:)

3 komentarze:

  1. Hej, a kto zabrał paszport i bilet wojenny (to chyba coś na kształ książeczki wojskowej?) do domu? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite masz przygody. Jestem pod nieustającym wrażeniem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. W. paszport zabrał Martin, a bilet inna wolontariuszka, bo doszło do nieporozumienia. Zadanie było tak sformułowane, że myśleliśmy, że dostaniemy zwrot pieniędzy za to, ale okazało się inaczej. ^^ A że na pchlim targu oni za to zapłacili, to stwierdzili, że wezmą do domu na pamiątkę. ;))

    Fotograsia - baaardzo mi miło. ;))

    OdpowiedzUsuń

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...