środa, 24 kwietnia 2013

Gruzja odrobinkę praktycznie, czyli jak udało mi się przetrwać. Cz.1

http://highlander.ge/about-georgia/

Hej! 
Częstuję Was dzisiaj notką, a dokładnie jedną z trzech części, którą pozwoliłam sobie podzielić na punkty, by łatwiej się po niej „poruszało” potencjalnym gościom Gruzji (a tych w związku z tanimi lotami do Kutaisi ostatnio przybywa :) ).

 



 
1. Pomocnicy
Nie mogłabym zacząć tego wpisu inaczej, niż przedstawić wam mojego nieodzownego pomocnika, towarzyszącego mi zarówno w Gruzji jak i zawsze w Armenii – przewodnika Lonely Planet. Wydanie, które posiadam jest z czerwca 2012 roku i zawiera multum przydatnych, rzetelnych informacji i bardzo dobre mapki. Bez niego, błądziłabym pewnie po Gruzji od grudnia po dzień dzisiejszy, nie potrafiąc się wydostać z Tbilisi. ;) Jeśli jednak komuś zależałoby na przewodniku po polsku (ja uparcie męczyłam LP w celu ćwiczenia mojej angielszczyzny;) ), to zdradzę, że posiadam również najświeższy przewodnik Bezdroży (którego autor, Pan Krzysztof wziął udział w "Pocztówkowej Mapie Świata") i ten to również wiele razy się sprawdził, choć czasami doprowadzał mnie do łez (np. podawane w nim ceny wyrażone są w dolarach, co mi trochę utrudniało życie).

2. Wiza

Miło mi poinformować osoby dotychczas nieświadome, że my - Polacy, a także my- obywatele UE, nie musimy się przejmować wizą! Mamy prawo do swobodnego wjazdu na teren Gruzji i pozostania na nim na okres do 360 dni. Nie ma więc już żadnych wymówek typu " nie chce mi się załatwiać tych wszystkich formalności", teraz już tylko trzeba pakować plecak! :) W praktyce wygląda to tak, że umundurowani panowie przeglądają sobie nasz paszporcik, po czym wbijają nam zieloną pieczątkę i tym samym dają nam zielone światło na wjazd do Gruzji. Ponoć możliwe jest również okazanie tylko dowodu osobistego. :)

3. Kontakty międzyludzkie. :)



Wbrew temu, co mogłoby się wydawać w Gruzji nie jest trudno się porozumieć. Oczywiście znajomość gruzińskiego to niekwestionowany plus, ale angielski też nie raz ratuje skórę.W Gruzji w przeciwieństwie do Armenii po angielsku mówi wiele ludzi i to nie tylko młodych.Oprócz tego również nazwy ulic, szyldy na sklepach itp. są nie tylko po gruzińsku, ale także i po angielsku. Rząd Gruzji od jakiegoś czasu stara się zapewnić naukę angielskiego na dobrym poziomie i ściąga do siebie mnóstwo ludzi, którzy mówią tym językiem od urodzenia. Dlatego łącznie (2 wyjazdy) poznałam w Gruzji aż 18 Amerykanów ( w Armenii przez 7 miesięcy poznałam pięciu). Rosyjski natomiast z wiadomych przyczyn politycznych jest dość rzadko używany, a w moim przypadku próba konwersacji w tym języku kilka razy zakończyła się srogim spojrzeniem. Jednakże jak wiadomo wszystko zależy od tego, na jakiego człowieka trafimy, bowiem spotkałam też osoby, które po rosyjsku rozmawiały ze mną bez najmniejszych oporów, a nawet mnie chwaliły za jego znajomość. Zawsze jednak warto znać kilka zwrotów w języku kraju, do którego się wybieramy. Ja spokojnie dałam sobie radę znając jedynie:

Didi madloba – dziękuję bardzo
Gamardżoba – przywitanie, chyba coś jak nasze „witaj”, pewności nie mam, ale zasłyszane na ulicy wiele razy i ludzie głów za to sobie nie urywali. ;)
Kaco – chłopak ;)
Gogo – dziewczyna. Dobrze znać, by nie skończyć jak ja… Zgubiłam chusteczki, podniosła je jakaś pani i rzuciła się w pościg za mną, krzycząc „Gogo, Gogo!”, oczywiście ja automatycznie przerobiłam to na „go, go, go, go!” i mój mózg odebrał sygnał „ona Ci każe uciekać!”. Przyśpieszyłam więc kroku, kobieta za mną nie przestawała krzyczeć, aż w końcu dopadła mnie z przysłowiowym językiem na brodzie i wręczyła mi moją zgubę, a ja zaczerwieniłam się ze wstydu. ;)
Ara – dość dziwne zastosowanie, bo praktycznie uniwersalne, mają Gruzini dla tego słowa, ale na ogół, z tego co zaobserwowałam, to wyraża ono dezaprobatę, lub po prostu znaczy „nie”.  Za pierwszym razem w Gruzji, pojęcia nie miałam, co to znaczy i po zapytaniu się kierowcy, czy jedzie na „Didube” usłyszałam „ara”. Znając jednak ormiańskie znaczenie tego słowa, czyli „dalej” „dawaj” „rób” chciałam zająć miejsce, na szczęście podniósł się ogólny ambaras, że jak to ja wsiadam, a oni tam nie jadą i wyprowadzono mnie (dosłownie) z błędu. ;)
Gaumardżos- „na zdrowie!”.  Kogoś, kto był już w Gruzji, lub chociaż słyszał już jakieś historie z tego kraju, nie zdziwi zapewne fakt, że to słowo znalazło się w moim skromnym zestawieniu przydatnych słów. Uwierzcie mi, że w Gruzji używa się go tak często, jak „dziękuję”. :)  
 -> tu znajdziecie notkę z wydarzenia, na którym był prawdziwy „deszcz gaumardżos’ów”. ;) 

Oczywiście zastrzegam, że moich porad nie należy traktować jak prawdy ostatecznej (choć staram się sprawdzać to, co Wam przekazuję) i zachęcam do szukania większej ilości informacji na innych stronach. :)

2 komentarze:

  1. Byliśmy w Gruzji cały czerwiec. Z pewnością tam wrócimy. Kraj piękny, ludzie przyjaźni. Mamy już tam przyjaciół. Porozumiewaliśmy się głównie po rosyjsku i nie było z tym żadnych problemów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe słownictwo, gogo :) Uwielbiam dowiadywać się czegoś nowego o obcych językach. Chciałabym znać wszystkie języki świata, serio :) A te mniej znane, są najciekawsze!
    Pozdrawiam z Bułgarii!

    OdpowiedzUsuń

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...