wtorek, 30 kwietnia 2013

Chaczapuri i chinkali,czyli jak Dajana i Martin w Gruzji przetrwali. :)

Jak nietrudno się domyślić, budżet wolontariuszy bywa nieco ograniczony.A już  zwłaszcza, gdy wizytę w Gruzji odbywa się pod koniec miesiąca... wtedy trzeba się skrobać i kombinować. Gruzja jest jednak krajem łaskawym dla pusto-portfelowców, i choć ceny są tam wyższe niż w Armenii, to nie trzeba wydawać majątku żeby przeżyć. Oto kilka pomysłów na to, co można wrzucić na ząb.



1. Oczywiście na miejscu pierwszym bezkonkurencyjnie ląduje rozsławione chaczapuri, czyli placek z białym serem lub fasolą. Rodzajów chaczapuri jest kilka, ja osobiście tego słynnego z na wpół surowym jajkiem nigdy nie spróbowałam, ale słyszałam słowa uznania pod jego adresem. Mi do gustu przypadło zwykłe z białym serem, najlepiej jeszcze ciepłe. W Gruzji niemalże na każdym kroku można spotkać jakąś budkę, w której wypiekane jest to cudo, ale ostrzegam, że cena może zdziwić - ja ciągle spotykałam takie po 2 lari, czyli około 4zł. No, a sprytni sprzedawcy turyście próbują i za 5 lari sprzedać. :)

2. Chinkali - a la pierogowe sakiewki z zawartością do wyboru. Najpopularniejsze są z mięsem, grzybami, twarogiem lub ziemniakami. Te ostatnie są moimi ulubionymi, ale Martin nie mógł się oderwać od tych mięsnych. :) Ważna sprawą jest to, że khinkali nie je się sztućcami, tylko łapie się ogonek palcami, podnosi do góry, nadgryza, wysysa bulion (dotyczy mięsnych) i przechodzi się do dalszej konsumpcji, pamiętając o niepochłonięciu ogonka. Nie należy się jednak martwić, tym, jak je jeść, bo na pewno znajdzie się w waszym pobliżu jakiś uprzejmy 'instruktor'. Nam się trafiło kilku i to nadgorliwych. Za każdym razem nie mogliśmy się nadziwić, jak bardzo im zależy na tym, abyśmy to robili prawidłowo. ;)
Khinkali są stosunkowo tanie, bo jedna sakiewka kosztuje około 40 tetri, czyli niecałą złotówkę. Ja zjadałam 4 i byłam syta, więc mi się opłacało. ;) Dodatkowa zaleta Chinkali to to, że jest mnóstwo miejsc, w których można je dostać, zwłaszcza w Tbilisi, wiele z nich jest czynnych całą dobę.


Tak jak poprzednim razem, znalazłam dla Was coś z serii "obcokrajowiec w Gruzji". :)

Gdy pokazujesz turystom jak jeść khinkali.
Gdy zjesz za dużo khinkali.
Gdy kelner nadchodzi z 6348 khinkali.

3. Bazarowe owoce i warzywa. :) Ten punkt może wydawać się banalny, ale wcale taki nie jest. Wiele osób zapomina, że to tania sprawa, zwłaszcza, gdy sprzedawcy chcą się targować. Na dodatek gruzińskie owoce są naprawdę smaczne i sama we wrześniu nie mogłam się powstrzymać by nie zjeść kolejnego kawałka arbuza, czy kiści winogron. Istna pychota! Warzywa też nie gorsze i np. bakłażan podbił moje serce, zwłaszcza grillowany z orzechami i czosnkiem. :)

4. Tym razem nie radzę, a ostrzegam - przeciwnicy ziół i innej zieleniny w daniach, niestety ale w Gruzji możecie się nie najeść, ponieważ tam, tak jak i w Armenii, wyznaje się zasadę "im zieleniej, tym lepiej". A już zwłaszcza umiłowano sobie w tym kraju kolendrę. Niektórym (w tym i mi) może się to naprawdę nie spodobać. -> Gdy kolendra znajduje się w każdym daniu.

5. Baranina - do tanich przyjemności nie należy (choć w Gruzji i tak tańszych niż w Polsce), ale Gruzini potrafią ponoć czynić z nią w roli głównej cuda. Ja jadłam jedynie zwyczajnie (chyba) podpieczoną i była smaczna, ale że nigdy wcześniej, żadnej innej baraniny nie jadłam, to nie miałam porównania. ;)

6. Czas na coś do picia. Na szczęście Gruzinów i wszystkich turystów, nie trudno w Gruzji o 'poidełko' na chodniku, czyli fontanienki z wodą pitną. Nie trudno jednak także, o problemy z żołądkiem dzięki tej wodzie, na co uskarżałam się ja i kilku moich znajomych. Tak to już jest, że jednemu nic nie szkodzi, a drugiemu zwykła woda może narobić bałaganu. :)

7. Skoro o płynach już mowa, to wspominam też o wyjątkowej zielonej lemoniadzie, którą popija połowa, jeśli nie cała Gruzja. Smakuje ona trochę jak lekarstwo i jest robiona z jakiegoś ziela, do mnie dotarła pogłoska, że z estragonu. Na początku nie mogłam znieść tego smaku, ale po jakimś czasie przyzwyczaiłam się i wściekle zieloną gruzińską lemoniadę z estragonu kupowałam nawet czasami w Armenii. :) Jednak Martinowi i wielu moim znajomym ta lemoniada śni się zapewne po nocach jako koszmar. ;)

Gdy pozostała jedynie lemoniada z estragonu. :))

8. Gdyby komuś jednak nie wystarczyły wrażenia zafundowane przez zieloną lemoniadę, to polecam chachę - bimber z winogron, o którym już wspominałam, lub gruzińskie wino, które nawet i mi posmakowało. :) Próbowałam kilku różnych rodzajów i za każdym razem było smaczne, toteż oficjalnie stwierdzam, że opinie na temat gruzińskiego wina nie są przesadzone. ;)

9. I na koniec deser - czyli czurczchela - kaukaski snickers. ;) Bakalie zatopione w soku z winogron, uformowane w sople. Najlepsze jesienią, gdy sok z winogron jest świeży. Ja średnio przepadam, trafiały mi się zbyt gumowe. :)

10. A jeśli ktoś z Was, nie zdążył spróbować gruzińskich przysmaków, bo śpieszył się do Armenii, to nie ma się czym przejmować, bo co się odwlecze, to nie uciecze. ;) W Armenii też można zjeść chaczapuri i chinkali. Oszczędni mogą kupić mrożone sakiewki i samemu sobie przygotować, a bogatsi udać się do jednej z kilku gruzińskich restauracji w Erywaniu. Ja też swoje pierwsze w życiu chinkali jadłam w Armenii i to w Gyumri. ;)

3 komentarze:

  1. Oooo, to nareszcie się dowiedziałam, jak się snickers nazywa! Plus zapomniałaś wspomnieć, że lemoniadka smakuje trochę jak lukrecja, czyli produkt, z którego robi się słynne obrzydliwe czarne żelki. ;)
    A baraninę jadłam w życiu raz. W Serbii. Nigdy więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pytanie: czy na blogu The world map made of postcards zamieszczane są wszystkie pocztówki, jakie dostajecie? My wysłaliśmy naszą z Warszawy 27 kwietnia. Mamy nadzieję, że dotarła. Fajnie byłoby ją tam zobaczyć. Anna i Matt

    OdpowiedzUsuń
  3. Chaczapuri z serem to pychotka i na dodatek tania. Lemoniada estragonowa nie przypadła nam do gustu. Natomiast dżondżoli- kiszone kwiaty niezidentyfikowanego przez nas krzewu- wyśmienite! Wino bardzo dobre, a czaczy nie odważyłam się spróbować. Ogólnie miesiąc pobytu w Gruzji fantastyczny.

    OdpowiedzUsuń

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...